Pedofilia a czyn pedofilny. Na styku prawa i psychiatrii
- 1 lis 2021
- 2 minut(y) czytania
Ostatnio modnym słowem stała się „pedofilia”. Jest używana w mediach i powtarzana często w określeniu do zjawisk w instytucjach takich, jak ośrodki religijne, Domy Dziecka, czy zakłady karne.
Znalazłem artykuł prof. dr hab. n. med. Piotr Gałeckiego, dr n. med. Agaty Orzechowskiej, dr n. med. Joanny Mossakowskiej-Wójcik i mgr Pauliny Maruszewskiej w prasie specjalistycznej. Opisuje pedofilię w sensie klinicznym i prawnym; podparta jest kilkoma opisami przypadków i orzekania sądowo-psychiatrycznego w tym zakresie.
Prawodawstwo za „czyn pedofilny” określa obcowanie płciowe z osobą poniżej 15. roku życia (w prawie polskim), niezależnie od jej cech dojrzałości, czy niedojrzałości płciowej.
Pedofila w sensie klinicznym to zbiór zachowań i preferencji seksualnych skupiających się na osobie bez wykształconych „dorosłych” narządów płciowych. W skrócie chodzi o osoby przed okresem dojrzewania, czyli dzieci. Tu autorzy rozróżniają „pedofilię” należącą do parafilii (w dawnym znaczeniu zboczenia płciowego) i „czyn pedofilny”. Człowiek o wewnętrznych skłonnościach pedofilnych czerpie przyjemność z obcowaniem z osobą niedojrzałą seksualnie, lub brak takiej aktywności powoduje dojmujące cierpienie. Zaburzenie rozwija się od okresu pokwitania („od liceum/technikum/zawodówki”). Może przy tym podejmować normalną aktywność płciową, lecz spełnienie przynosi mu jedynie obcowanie z dziećmi (lub z pornografią dziecięcą), najczęściej odmiennej płci, i z reguły do takich kontaktów lub doznań dąży.
I to wydaje się być jasne. Dalej nie jest tak prosto, bo okazuje się, że gros osób popełniających przestępstwa („czyny pedofilne”), z klinicznego punktu widzenia pedofilami nie są. Autorzy piszą tu o „pedofilii zastępczej”, czyli wybieraniu dzieci jako obiekty kontaktu seksualnego, czy quasi-seksualnego nie z powodu bezwzględnego pociągu do dzieci, lecz z innych przyczyn. Na przykład przy braku partnera, cechach osobowości (lęk przed osobą dorosłą innej płci), lub z powodu uwarunkowań kulturowo-zwyczajowych (np. księża, zakonnice). Jest to zachowanie analogiczne do „homoseksualizmu zastępczego” w jednostkach wojskowych czy więzieniach. – Z braku partnera więźniowie wykorzystują innych więźniów tej samej płci. Jednocześnie „poza kratami” ich popęd realizowany jest w stosunku do dorosłych osób przeciwnej płci i taki kontakt jest preferowany. To dość powszechne zjawisko.
Co do pedofilii w sensie prawnym autorzy podają statystyki: Zdecydowana większość sprawców czynów pedofilnych nie wykazuje zaburzeń preferencji seksualnej (nie są pedofilami w sensie klinicznym). Problematyka jest dość powszechna i nie w pełni klarowna; dotyczy w większości przypadków osób z rodzin ofiar (ojciec, matka), lub z bezpośredniego otoczenia („wujkowie”, "ciocie"). Około 70% czynów pedofilnych jest dokonywanych pod wpływem alkoholu (lub podobnie działającego środka). Ostatnio często czyta się, lub słyszy o problematyce czynów pedofilnych w strukturach Kościoła Katolickiego, czy Domach Dziecka. Zjawisko nie jest do końca poznane, bo często dopiero w trakcie leczenia dorosły pacjent/pacjentka mówi o wykorzystaniu lub nadużyciu seksualnym w dzieciństwie. – Z mojej perspektywy klinicysty zdarza się to dość często, a ofiary z reguły nie chcą na ten temat mówić, lub mówienie sprawia im dużą trudność. Często pochodzą z tzw. „dobrych rodzin”.
Wróćmy jednak do pedofilii i „czynów pedofilnych”. To drugie jest stosowane w prawodawstwie, zaś opiniowanie wymaga potwierdzenia lub wykluczenia parafilii (daw. „zboczenia płciowego”).
Pedofilia w sensie klinicznym nie ma zastosowania w prawie. Dotyczy częściej osób płci męskiej i w większości przypadków popęd skierowany jest do dzieci odmiennej płci. Jej leczenie jest bardzo trudne, a gdy osoba z tymi skłonnościami popełniająca przestępstwo seksualne wymierzone przeciwko osobie poniżej 15 r.ż. jest umieszczana w specjalnym ośrodku więzienno-terapeutycznym i powinna być monitorowana do końca życia.
Lek. Krzysztof Gil


Komentarze